W Ameryce wszystko jest duże. Nie tylko drapacze chmur i porcje w restauracjach, ale również tutejsza przyroda ma rozmach i wpasowuje się w amerykańską skalę. Ten fakt dobitnie może potwierdzić pobyt w Sequoia National Park znajdujący się w południowej części gór Sierra Nevada. Wśród zieleni wynurzają się gigantyczne jasnobrązowe pnie sekwoi. Aby zobaczyć czubki drzew, trzeba bardzo wysoko zadzierać głowę. Monumentalne okazy robią wrażenie. Najsłynniejsze są dwa, upamiętniające amerykańskich generałów. Sekwoja General Grant Tree została przez prezydenta Coolidge’a w 1926 roku nazwana „narodową choinką” (duży naród, więc i choinka musi być imponująca). General Sherman Tree to z kolei największe żywe stworzenie na naszej planecie pod względem objętości – pień u podstawy ma obwód 31,3 m, a rośnie na wysokość 84 m. Waży 1900 ton. Jego wiek ocenia się na 2300-2700 lat i w tym czasie przetrwało niejeden pożar, zmiany klimatu, a nawet inwazję współczesnego człowieka na wielu frontach. To nie tylko największe żywe drzewo na świecie, ale nadal najszybciej rosnące. Ciekawostką jest jeszcze Tunnel Tree – zwalona sekwoja, w której wnętrzu biegnie droga dla samochodów. Na terenie parku nie można się opędzić od zabawnych amerykańskich wiewiórek.

Kiedy będziemy w Death Valley, warto wspomnieć , że zanotowano tu w 1913 roku najwyższą jak dotąd temperaturę na Ziemi – 56,7 stopni Celsjusza. Góry w okolicy mają zero roślinności. Na dnie doliny gdzieniegdzie uchował się jakiś suchy krzak. Nazwa Dolina Śmierci to strzał w dziesiątkę – wszystko wydaje się tutaj martwe. Z daleka coś się bieli. Pierwsze skojarzenie przybywającego tu z zewnątrz człowieka – białe na ziemi, czyżby śnieg? Nie, to sól! Należy wiedzieć, że całe solne pola są pozostałością po jeziorze, które wyparowało w jakiejś odległej geologicznie epoce. Dolina leży na linii uskoków tektonicznych i cały czas zapada się i rozsuwa. Przy najbliższym trzęsieniu ziemi Badwater Basin może się obniżyć o kolejne kilka metrów poniżej poziomu morza. Obecnie jest na minus 86 metrach i stanowi najniższy punkt w Ameryce Północnej. Zamieszkane miejsca na obrzeżach doliny wyglądają jak oazy z palmami i zielenią. Fragment Death Valley jest pokryty wydmami, w końcu to część pustyni Mojave. Warto dojechać do Mono Lake, a potem do jeziora Tahoe. Latem możemy zobaczyć na szczytach gór śnieg.

Kiedy będziemy znów w Sacramento warto wybrać się do Yosemite – jednego z najsłynniejszych parków narodowych Zachodniego Wybrzeża (no, może tylko Yellowstone z uganiającym się tam misiem Yogi jest w stanie z nim konkurować). Zachwyćmy się przyrodą – możemy zobaczyć monumentalne, białawe góry, wysokie, ciemnozielone drzewa iglaste, gdzieniegdzie soczyste łąki i co chwilę jeziora oraz strumienie. Szyszki mają tutaj długość męskiego przedramienia. Nie wiadomo, kiedy góry są piękniejsze – o wschodzie czy o zachodzie słońca. Zdarzają się też niespodzianki, zwłaszcza dla spędzających w parku noc – odwiedziny niedźwiedzi. Wszędzie ostrzeżenia – zamykać okna w samochodzie, chować pastę do zębów.